Część ludzi na początku drogi rodzicielskiej może mieć inne odczucia. Jednak doświadczenia tych, którzy posiadają dłuższy staż rodzicielski, wskazują na to, że z niemowlakami jest łatwo. Komunikują swoje potrzeby płaczem i ograniczają się one do:
- Jestem zmęczony (chce mi się spać)
- Jestem głodny (nakarm mnie)
- Jestem znudzony (pobaw się ze mną)
- Jest mi źle (tutaj, całkiem słusznie, można wpaść w panikę, choć prawdopodobnie wystarczy przewinąć pieluchę i przytulić).
Odczytywanie tych sygnałów wymaga skutecznego rozpoznawania wzorców. Po początkowym okresie chaosu rodzice tworzą model zachowania, który pozwala im w zgodzie egzystować z nowym członkiem rodziny.
Zastanówmy się, czy widzieliśmy niemowlaka, który był zdrowy, wyspany i najedzony, mimo wszystko był w złym humorze? Obserwacje zdają się potwierdzać, że w większości wypadków, maleństwo jest wówczas do rany przyłóż. Nie sprawia problemów, a jego nastrój oscyluje w okolicach poziomu optymalnego.
Zaproponuję hipotezę: Wypoczynek i odpowiednia dieta sprawiają, że chemia ciała małego mokrego robota tworzy połączenie dające wspaniałe samopoczucie. Z kolei dobre samopoczucie sprawia, że mały mokry robot staje się łatwiejszy w obsłudze.
Mokry robot?
Zapytasz, dlaczego mokry robot? Robotem można sterować, a nami nie (innymi pewnie bardziej, ale nie mną, pomyślisz zapewne 😉 Pomysł jest taki, że bodźce, które są przesyłane z całego ciała do mózgu, wpływają na samopoczucie.
Dla przykładu, czy widziałeś kiedyś ludzi po zakończonym treningu albo tych, którzy regularnie uprawiają aktywność fizyczną? W większości wypadków są to ludzie uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni do świata. Po treningu wydzielają się substancje chemiczne (oksytocyna, dopamina, adrenalina), które wpływają na poprawę nastroju.
Pozytywny nastrój przyczynia się do zwiększenia poziomu energii osobistej, co przekłada się na wzrost motywacji i chęci do działania.
Oczywiście, da się sterować swoim nastrojem za pomocą substancji zakazanych lub alkoholu, lecz jest to działanie krótkowzroczne i ma daleko idące konsekwencje. Z tego względu skupiam się tutaj na tym, co ma same pozytywne efekty, zarówno dla naszego zdrowia, jak i dla otoczenia.
Mały mokry robot rośnie
Potrzeby młodego człowieka ewoluują, a do tego w środku szaleje istna burza hormonów.
Mały wojownik tylko czeka, aż będzie mógł sprawdzić swoje siły i wyzwolić swoją energię podczas zabawy. Jednak jego instynkty są tłumione i do jego obowiązków na tym etapie należy siedzenie w szkolnej ławce. To tryb spoczynku dla ciała, całkowite przeciwieństwo trybu aktywności.
Widziałeś, drogi czytelniku, rozdrażnione dziecko krzyczące na wszystkich i wszystko dookoła i tylko poszukujące zaczepki? Jego zachowanie odbiega znacznie od normalnego trybu pracy.
Komunikaty, jakie płyną z takiego zachowania, są następujące:
- Jestem zmęczony (czas na regenerację)
- Jestem głodny (daj mi cukru!)
- Jestem znudzony (nie dostarczasz, mi wystarczających bodźców)
- Moje potrzeby emocjonalne są niezaspokojone (że co proszę?)
Jak trafnie zauważyłeś, ostatni punkt pozostawia szerokie pole do interpretacji i tym samym daje szansę na rozwój naszej rodzicielskiej kreatywności. Można na przykład zacząć uciekać, albo podjąć wyzwanie i walczyć z trollem. Wcielanie się w rolę detektywa i psychologa zarazem nie każdemu rodzicowi przypada do gustu.
Czy widziałeś kiedyś wybiegane i najedzone dziecko w złym humorze? Wątpię. Zły nastrój jest bardziej prawdopodobny, gdy dziecko jest zmęczone (np. siedzeniem w szkole) i/lub głodne (jakie to pudełko na lunch jest małe).
Jeżeli zależy nam na okiełznaniu małego mokrego robota, to skupić się na zabawie (przy czym nie zawsze musimy w niej uczestniczyć osobiście, czasem wystarczy rodzeństwo).
Czasami najlepszym pomysłem do rozładowania sytuacji jest obiad.
Mały mokry robot, i jego nastrój, zmienia się wielokrotnie w ciągu dnia, przy czym wciąż jest on tą samą osobą, którą my chcielibyśmy traktować zawsze tak samo i najlepiej jakby zachowywała się ona przewidywalnie. Niestety tak nie jest. Raz jest roześmianym i chętnym do pomocy urwisem a za godzinę mógłby grać główną rolę w sztuce: “Jak skutecznie zadręczyć rodziców i wyjść z tego zwycięsko”.
Mały mokry robot – hipoteza ewoluuje
Do naszej roboczej hipotezy z poprzedniego akapitu dołóżmy jeszcze jedną składową: aktywność fizyczną. Teraz przepis na zwiększenie energii małego mokrego robota wygląda następująco: odpoczynek, dieta i aktywność fizyczna.
Te trzy składowe pozwalają zmienić chemię jego ciała, dzięki czemu może on mieć lepsze samopoczucie, być łatwiejszy w obsłudze i chętniej podejmować wyzwania.
Zauważ też, że nie twierdzę, że jest to cała paleta rozwiązań, które możesz zastosować. Prawdopodobnie nie rozwiąże to też wszystkich problemów.
Wyobraź sobie jednak, że powyższa strategia przyczyni się do rozwiązania 80% sytuacji konfliktowych? Dodatkowo pozwala spojrzeć na małego mokrego robota przez pryzmat jego potrzeb – nie tylko emocjonalnych, ale też biologicznych.
Zastosowanie takiego podejścia wytwarza w nim nawyk do samodzielności, która jest osiągana przy pomocy narzędzi (z braku innego właściwego słowa), które ma w zasięgu ręki. Do tego takich, które są całkowicie dozwolone.
Mokry robot – ciało jako interface?
Zgodzisz się, że odpowiednie wykorzystanie ciała, może zadziałać jak przycisk włączający dobry nastrój. Staje się ono pewnego rodzaju interfejsem do kontroli naszego mózgu. Czasami jednak nie mamy tego komfortu, aby móc zaopiekować się własnym ciałem. Wówczas alternatywą jest pozytywne myślenie (więcej na ten temat w książce, na blogu pisałem już o afirmacjach, które są częścią tego systemu).
Na szczęście, jako dorośli, potrafimy już zauważać wahania nastroju i nie wybuchać tak emocjonalnie, gdy poziom cukru spadnie. Jesteśmy w stanie myśleć racjonalnie. Nie ulegamy impulsom. Wyrażamy swoje potrzeby w sposób spokojny, wyważony i obiektywny. Jesteśmy odporni na zmianę chemii naszego ciała.
Tylko żartowałem.
Drogi czytelniku, jak myślisz, czy potrzeby dużego mokrego robota różnią się bardzo od potrzeb małego mokrego robota?
—
Ps. Możesz udostępnić ten wpis, ponieważ mały mokry robot nie jest taki straszny.
Ps2. Nie wiem, jak jest z nastolatkami, sterowanymi przez telefony komórkowe, ale na dzieci do 10 roku życia ten sposób wydaje się działać.
Ps3. Dobrze się domyślałeś, Scott Adams w książce “Jak przegrać prawie wszystko i wyjść z tego zwycięsko” pisze o mokrym robocie, tylko w wersji dla dorosłych. Jest to fascynująca lektura.
[jetpack_subscription_form title=”Pozostańmy w kontakcie” subscribe_text=”Podobał Ci się ten wpis? Chcesz być powiadomiony o następnym? (Ponieważ masz poczucie humoru.) Wiesz co należy zrobić!” subscribe_button=”Zgadzam się na wysyłanie newslettera!”]