Świat staje się coraz bardziej skomplikowany. Wyobrażasz sobie, jak będzie wyglądała twoja kariera za pięć lat? Jakie zmiany zaproponują nam politycy? Jakie nowinki technologiczne czyhają tuż za rogiem? Obraz przyszłości staje się rozmyty, jeżeli popatrzymy wystarczająco daleko. Dlatego szanse na wybranie odpowiedniego celu są małe, a szanse na jego osiągnięcie, jeszcze mniejsze. Cel nie stoi w miejscu, tylko cały czas się porusza.
Scott Adams w książce “Jak przegrać prawie wszystko i wyjść z tego zwycięsko” (“How to fail at almost everything and still win big”), proponuje system jako narzędzie do lepszego zarządzania przyszłością. Przeciwstawia je popularnym celom.
Cel określa się jako punkt, miejsce, do którego chcesz dotrzeć w przyszłości. Podejmujesz działania w oczekiwaniu, że cię tam zaprowadzą. Kiedy już dotrzesz do celu, wtedy czujesz się wspaniale, triumfujesz, świętujesz! Niestety tylko do czasu, gdy zdasz sobie sprawę, że właśnie straciłeś „to coś”, co nadawało twojemu dążeniu sens i kierunek.
Natomiast z systemem mamy do czynienia wtedy, gdy robisz regularnie coś, co w dłuższej perspektywie czasu, zwiększa szansę na sukces. Zdobywając nowe umiejętności, perspektywy na świetlaną przyszłość stają się znakomite. System nie narzuca sztywnego horyzontu czasowego.
Nie żyjesz pod dyktando kalendarza.
Cel kontra system – jak odróżnić system od celu?
Rozpoczynasz nowy projekt. Masz nadzieję, że zakończy się powodzeniem. Czasami jednak, mimo ciężkiej pracy, konsekwencji i doskonałego produktu, trzeba przełknąć gorzką pigułkę niepowodzenia.
Stosując system, porażka nie ma aż takiego znaczenia. Najwyżej uszczupli trochę twój portfel i ego. Patrzysz na pozytywy, na to, co zyskałeś, czyli nowe umiejętności, kontakty, wyciągnięte wnioski. Powiększa się twoje portfolio umiejętności („talent stack”). Dzięki systemowi jesteś bardziej otwarty na nadarzające się okazje i bardziej skłonny podejmować wyzwania. Jesteś gotowy na to, żeby spróbować jeszcze raz. Tym razem z większym bagażem wiedzy i doświadczeń.
Potrzebujesz konkretnych przykładów? Proszę bardzo:
Cel: Mieć ciało jak z okładki magazynu fitness! I co ważniejsze – zdążyć przed wakacjami!
System: Prawidłowo się odżywiać, utrzymywać ciało w ruchu.
Cel: Wygrać zawody triathlonowe w Honolulu!
System: Ćwiczyć, ruszać się.
Cel: Spotkać miłość swojego życia. W tym roku!
System: Poznawać nowych ludzi, nawiązywać kontakty.
Cel: Zbić kokosy w ciągu najbliższych 3 lat i nie pracować do końca życia.
System: Podejmować wyzwania, nie bać się porażek.
Cel: Zostać autorem bestsellerów.
System: Pisać (blogi, pamiętniki, eseje, opowiadania…) i czytać.
Cel kontra system – zastrzeżenia, nawiasy, wykluczenia
Myślisz, że Scott definiuje bardzo zbliżone, nakładające się na siebie pojęcia?
Pewnie jest w tym trochę racji.
Nasz język jest nieprecyzyjny. (Kto nie myli koloru z barwą?) Regularne pisanie brzmi dla ciebie jak cel? Zgadzam się, rozbieżność jest niewielka, ale myślę, że intuicyjnie czujesz różnicę między tymi pojęciami.
Mam natomiast nadzieję, że możemy się zgodzić co do tego, że cel to stan, który osiągamy i… no właśnie, co dalej? Z kolei posiadając system, robimy coś cyklicznie i oczekujemy, że poprawi to jakość naszego życia, a w niektórych przypadkach zwiększy szansę na odniesienie sukcesu.
Jeszcze jedno: cele są idealne w prostych sytuacjach.
Jeśli masz szczęście, to czasami napotykasz proste sytuacje na swojej drodze. Niestety w większości wypadków trudno je do takich zaliczyć.
Dla przykładu: Tak, należy posprzątać mieszkanie przed wizytą teściowej i nie miej co do tego wątpliwości.
Cel kontra system – z perspektywy trenera
Tim Ferriss w książce „Tools of Titans” przytacza radę trenera Sommer’a, która wplata się w dyskusję na temat taktyk osiągania sukcesu. System ten można zastosować z powodzeniem nie tylko do gimnastyki.
Trener zauważa, że frustracja z braku postępów, jest integralną częścią na drodze do sukcesu.
Frustracja jest też jednym z najczęstszych przyczyn, dla których ludzie rezygnują z obranej drogi. Jeżeli sukces byłby łatwy do osiągnięcia, to wszyscy by go osiągali. Sekret tkwi w regularnym pojawianiu się na treningu, wykonywaniu pracy i wracaniu do domu.
Wysoki poziom wyników zależy od wysokiego poziomu skupienia. Bez dramatyzowania. Bez emocji. Bez zamartwiania się małymi porażkami. Za to z jednoczesnym docenianiem niewielkich postępów i wyciąganiem wniosków z porażek.
Nie skupiaj się na czasie, podpowiada trener. Zajmie to tyle, ile potrzeba.
Cel kontra system – modelowi posiadacze systemu?
Za człowieka posiadającego system, można uznać Marka Zuckerberga (współtwórca Facebooka). Jego system zakładał: wytrwałą naukę, szerokie portfolio umiejętności w dziedzinie technologii, zdobywanie znajomości oraz studiowanie na dobrej uczelni. Przypuszczam, że gdyby nie został współtwórcą Facebooka, założyłby inną firmę, która odniosłaby sukces.
Do osób kierujących się systemem zaliczyłbym też Wojciecha Cejrowskiego. System, który stosuje to: ciekawość świata, publiczne przemówienia, umiejętność zaakceptowania sukcesu (i porażki), zdobywanie nowych znajomości, mówienie tego co myśli, próbowanie wielu różnych „ścieżek kariery”. Do tego „tupet jak taran” – który jest znaczącym elementem jego systemu.
Cel kontra system – z własnego doświadczenia
Myśli zawarte w książce Scotta Adamsa, przekonały mnie do wdrożenia systemu. Od 6 miesięcy regularnie trenuję (gram w badmintona). Jeszcze „trochę” mi brakuje, żeby być najlepszym na zajęciach.
Ale to nie jest mój cel!
Ja mam SYSTEM!
Wygląda on następująco: ruch pozwala mi pozbyć się nagromadzonego we mnie stresu, rozluźnia, oczyszcza umysł. Jest to też okazja do zawiązania nowych znajomości. Dodatkowo każdy trening owocuje niesamowitym przypływem energii.
Ps. Jeszcze jedna uwaga na koniec. Jakbyś się zastanawiał, ten blog to też jest system. Popularyzując osobę Scott’a Adams’a i promując jego książkę, przy okazji rozwijam umiejętność pisania i zapoznaje się z nową technologią. Kto wie jak to się przyda w dłuższej perspektywie czasu?