Autonomiczne pojazdy

Żeby wszystko zostało tak jak jest, wiele musiałoby się zmienić. Możemy fantazjować nad metodami ograniczenia postępu. Jednak szanse, że nam się uda wyglądają mizernie. A zresztą po co go ograniczać? Prześcigamy się w wymyślaniu i rozwiązaniu problemów. Mam hipotezę, że jeden rozwiązany problem sprawia, że powstają kolejne i też domagają się poświęcenia im uwagi. I nigdy nie dojdziemy do krańca rozwiązywania problemów. Nawet jeżeli będą to już tylko problemy w naszej głowie.

Czy są wynalazki, które od momentu powstania budziły tylko entuzjazm? I nie było szukania dziury w całym? Narzekania, że wynalazki zabierają pracę ciężko pracującym ludziom (linia produkcyjna). Że zmieniają nasz styl życia (koło, samochód). A może lepiej spojrzeć na to z perspektywy, że automatyzacja daje perspektywy przekierowania naszego potencjału na inne dziedziny. Jeszcze na początku 20 wieku 2 tygodnie czekało się na buty od rzemieślnika. Dzieci często chodziły bez obuwia. Z perspektywy czasu patrzymy na tą zmianę przychylnie. Oczywiście,teraz jeżeli chcesz wybrać opcję “butów na miarę”, masz taką alternatywę a wujek Google służy pomocą.

Tuż za rogiem w niedalekiej Ameryce, podpatrzymy jak wygląda przyszłość, choć może to teraźniejszość puka już do naszych drzwi:

Roboty w fabrykach, na taśmach produkcyjnych i domach od dawna przyspieszają cykl produkcyjny (och jak się cieszę, że ciasta na naleśniki, nie trzeba mieszać ręcznie). Jaka powtarzalna czynność zajmuje nam dużo czasu i moglibyśmy włączyć opcję autopilota? Czynność, która drenuje energię i zwiększa poziom stresu? Nie, nie mam na myśli sprzątania ani pracy biurowej. Co powiesz o prowadzeniu samochodu?

Autopilot Tesli:

Możliwe, że jedyne co stoi na przeszkodzie, żeby usunąć kierownicę i kierowcę z samochodu to prawo będące zawsze kilka kroków z tyłu. I opierające się postępowi. Zamiast prowadzić pojazd chcemy w tym czasie lepiej spożytkować czas. Rozumiem ludzi czytających w korku książkę, rozmawiającym przez telefon, grających na tablecie. Rozpraszamy się czekając 30 sekund aż pojawi się zielone światło. Nasz umysł domaga się dodatkowych bodźców. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do wolnych przebiegów, każda chwila musi być wypełniona. Zajmujemy go, bo jesteśmy przyzwyczajeni do dużej liczby bodźców. Autopilot jest antidotum na rozproszenie.

Powiesz, że jeżdżenie samochodem sprawia Ci przyjemność. Zgadzam się mi też się to zdarza. W wakacyjny weekend po mieście jeździ się idealnie. Mały ruch, dobra pogoda. Natomiast jeżdżenie w dzień powszedni nie należy do moich ulubionych czynności. W większości wypadków jest to konieczność lub obowiązek.

Kto lubi ograniczać liczbę obowiązków ręka w górę?

Dziękuję. Wiedziałem, że nie jestem sam. A ten pan, co lubi stać w korku może pozostać w swojej 20 letniej Skodzie, bez klimatyzacji w letni upalny dzień. Jeżeli lubimy zmniejszać liczbę obowiązków to czy warto mieć taką opcję? I mieć perspektywę tą czynność outsourcować, żeby wygospodarować kolejne kilka minut z życia?

Poza tym, kto odpowiada za większość wypadków spowodowanych na drodze? Tak, “Inni kierowcy”. Więc gdyby zastąpić ich, autonomicznymi pojazdami wtedy cieszylibyśmy się większym bezpieczeństwem?

Przy większej liczbie autonomicznych samochodów na drodze, możliwe będzie zmniejszenie liczby zatorów. Ruch będzie płynniejszy. Wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców będzie mniej. Przestrzeganie przepisów będzie efektywniejsze. Pojazdy będą sprawnie parkowane (podzielę się małym sekretem, najbardziej czekam na moduł autonomicznego parkowania).

Obraz ładu i porządku wyłania się z powyższego opisu. Nie spodziewam się, że idealne rozwiązanie nie zostanie wymyślone od razu. Będzie to stopniowy proces. Wiem, co myślisz może być “6 milionów spraw”, które mogą pójść źle. Choć gdyby poszło idealnie..

Przy jakim poziomie autonomicznych samochodów na drogach będziemy mogli mówić o zniesieniu prawa jazdy? Albo chociaż zastanowić się nad znacznym obniżeniem wieku dla użytkowników takiego pojazdu. Wyobrażam sobie sytuacje gdy wpisujemy, że samochód ma zawieźć dzieci do szkoły. Przy czym “tryb rodzinny” samochodu nie pozwala dzieciom na zmianę miejsca docelowego, a my śledzimy trasę samochodu na smartfonie. Po drodze jeszcze zabieramy dzieci znajomych i jedziemy. Potem samochód wraca po mnie, żeby mógł dostarczyć do pracy (nieomal jak przesyłkę). Następnie pora żeby zawieźć żonę z najmłodszym członkiem rodziny na zajęcia rytmiczne. Jeden samochód, nie stoi i mnie nie angażuje. Do tego synchronizuje się z moim kalendarzem. Bajka.

Jeżeli nie jesteś zbyt przywiązany do własności można sobie wyobrazić, jeszcze że jeden samochód jest częścią floty i gdy nie jest potrzebny może być wykorzystywany przez innych na przykład znajomych. Albo wręcz przez 8h, które jesteś w pracy zarabia na siebie. Przy czym nasza ingerencja nie jest wymagana, nasza uwaga nie będzie angażowana. Zawsze możemy sprawdzić gdzie samochód jest, dokąd i z kim jedzie. Gdy kończę pracę ma już czekać, żeby zabrać mnie do domu. A zresztą czy to musi być ten konkretny egzemplarz? Nie wystarczy, że to jest model z wyposażeniem do którego jesteśmy przyzwyczajeni? Z odpowiednią mocą, nagłośnieniem, klimatyzacją i przyciemnianymi szybami…

A propos przyciemniania, weźmy trochę ciemniejsze farby.

Mam nadzieję, że zatroszczymy się na tyle o kwestie bezpieczeństwa, że obywatel zza naszej wschodniej granicy nie będzie się mógł łatwo do niego włamać. Przy czym nie mam na myśli kradzieży samochodu a bardziej atak hakerski. Jeżeli miałbyś za mało spraw o które się martwimy, to do listy dopiszemy jeszcze zmniejszenie zapotrzebowania na kierowców pojazdów mechanicznych: taksówkarzy, kurierów, w dalszej kolejności też kierowców autobusów i ciężarówek. Możemy się spierać, czy zmniejszy się zapotrzebowanie na ręce do pracy a głowy do pracy wciąż będą potrzebne. Mniej kierowców a więcej mechaniko-elektroniko-programistów?

Proponuję małą zabawę na koniec.

Czy poradzę sobie w świecie nadciągających zmian?

Czy myślę, że INNI sobie poradzą? *

Ciekawe czy nasi przodkowie na drzewie też dyskutowali czy na nich zostawać czy odważyć się i zejść. Raczej nie żałujesz, że byli ciekawi i uczynili ten pierwszy krok. Choć pewnie trudniej mieli ci, którzy odważyli się jako kolejni.

Do następnego.

* Acha. Jakbyś się zastanawiał jakie były moje odpowiedzi to na oba pytania odpowiedziałem: ‘Tak’. Na drugie po dłuższym zastanowieniu. Jako “INNYCH” wyobraziłem sobie swoją rodzinę i bliższych, dalszych znajomych. Największa obawa dotyczy moich dzieci z tego względu, że mają dzieciństwo inne ode mnie. Choć z tego płynie też największa nadzieja, że mają dzieciństwo z większą liczbą perspektyw. Będę się na razie upierał, że lepiej być naiwnym optymistą niż naiwnym pesymistą.